wtorek, 26 lipca 2011

Miałam sen...

Czasami się zastanawiam, do czego mają służyć nam sny. Po co one odrywają nas od rzeczywistości, skoro po przebudzeniu tak trudno nam do niej wrócić?  Mój dzisiejszy sen niewątpliwie był koszmarem, mimo wszystko jednja jedyna scena, trwająca nie dłużej   niż 10 sekund sprawiła, że żałuję, że w ogóle się obudziłam - z koszmaru! To jest dla mnie jednocześnie trudne do zrozumienia i oczywiste. Po co my pamiętamy  sny, skoro poranek obdziera je z całego uroku? Mimo to byłabym zła, gdybym zapomiała to, co się wtedy działo.

Dzisiejszy koszmar był nieco inny, niż nękają mnie zazwyczaj. Nie dotyczył mnie samej, tylko obcych mi ludzi, ja odegrałam tylko mały epizodzik. Zwykle śni mi się wojna albo duchy (po co śni mi się wojna? duchy rozumiem, ale tak krwawa jatka przynajmniej raz każdego tygodnia?). To był mój pierwszy "obcy koszmar"od kilku miesięcy.

Czy sny mają przesłania, czy to tylko nasze majaki?Mamy w naszej kulturze przysłowie: "Sen mara, Bóg wiara". Czy więc wierzenie w sny jest sprzeczne z religią chrześcijańską? Kim zatem był Józef  - opiekun Jezusa? Czyż nie był człowiekiem, który umożliwił przyjście naszemu Zbawicielowi na świat tylko dlatego, że uwierzył w sen?  Czy sny mogą nasz ostrzegać? Może efekt deja-vu mamy właśnie dzięki snom? Poza  tym  niektórzy zwykli ludzi raz na jakiś czas mają  prorocze sny -  oni są pewni, że to się wydarzy,  tylko nie potrafią sntwierdzić kiedy. Sama byłam świadkiem spełniania się takich snów. Sama miałam  takich kilka  (chyba z 5). Czy to tylko mylne wrażenie, czy rzeczywistość? Sny zawsze będą mnie zadziwiać...


"- Śnisz.
- I co z tego. Co złego jest  w snach?
- Nic... kiedy śpisz."
(Graham Masterton — Dziecko ciemności)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz