sobota, 26 listopada 2011

Niegdyś powagą i grozą płomienni -
Stali się dzisiaj wspomnieniem i echem,
Wymysłem ptaków, obłoków uśmiechem,
Ci - niezastępni i ci - niezamienni.
Dla gnuśnych bogów są stróżami ziemi.
Dla zakochanych - wzorem lub przysięgą,
Dla dzieci - dziećmi, lecz bardziej pięknemi,
A dla poetów - przyrównań potęgą!
Dla zmarłych - lilią, wykwitłą za wcześnie,
A dla rycerzy - ogniem i żelazem,
A dla uśpionych - zaledwo snem we śnie,
A dla mnie - niczym i wszystkim zarazem!
Zaś dla rusałek, zrodzonych wód jaśnią,
Są zaniedbaną w błękitach współbaśnią...






Śmierci




 Chodzą Śmiercie po słonecznej stronie,
 Trzymający się wzajem za dłonie.


 Którą z naszej wybierzesz gromady,
 By w cmentarne uprowadzić sady?


 Nie chciał pierwszej, że nazbyt miniasta,
 Grób, gdy hardy, pokrzywą porasta.


 Nie chciał drugiej, że nadmiernie złota,
 Nie zna ciszy, kto się tak migota.


 Wybrał trzecią, co, choć bogulicha,
 Lecz tak cicha, że wszystko nacicha.


 Coś za jedna, że podobasz mi się
 W swym bożystym na ziemi zarysie?


 Żal mi przeżal ptaka, co odlata,
 Dla cię umrę z nieżalu do świata.


 Blada jesteś, jak to słońce w zimie, —
 Kędy dom twój i jak ci na imię?


 Dom mój stoi na ziemi uboczu,
 A na imię nic nie mam, prócz oczu.

 Nic w tych oczach nie mam, prócz wieczoru,
 Pewna byłam twojego wyboru.


 Jeden zowąd śmierć sobie wybiera,
 Ale drugi tą śmiercią umiera.


 Choć wybrałeś, nie wiedząc dla kogo,
 Zawszeć będę pamiętną i drogą.


 Jestem śmiercią twej matki, co w chacie
 Uśmiechnięta czeka teraz na cię.













(Bolesław Leśmian)

czwartek, 24 listopada 2011

Bo są rzeczy silniejsze niż wszystko. Silniejsze niż potrafisz sobie wyobrazić.
Zastanawiałeś się kiedyś, co czuje pisarz, malarz, kompozytor podczas przypływu natchnienia? Cokolwiek byś nie wymyślił, nie będzie to równie piękne jak samo przeżycie. W ułamku sekundy dopada cię potrzeba, żeby coś zrobić. Nie wiesz jeszcze co, ale wiesz, że coś musisz. Kiedy się temu poddasz, kiedy wstaniesz i pójdziesz tam, gdzie zaprowadzi cię ta siła, czujesz się niewyobrażalnie ważny. Doznajesz uczucia, trwającego dosłownie jedno uderzenie serca, że wiesz wszystko. Że posiadasz wiedzę wszechświata, że wiesz, na czym to wszytsko polega, że odkryłeś ostatnią zagadkę ludzkości. W następnej sekundzie już nie pamiętasz tego, co widziałaś przed chwilą, jednak przez kilka godzin pozostaje ta światłość, ta siła w tobie do tworzenia rzeczy wielkich. Wystarczy ułatwić mu  przedostanie się na nasz świat, ten widzialny, słyszalny, ten, do którego owa moc nie ma dostępu. Niektórzy tworzą wtedy piękne dzieła. Inni robią z pozoru bezsens, żenadę, kompletny kicz, jednak wystarczy zlikwidować tą barierę nakładaną przez umysł żeby odczuć emocje twórcy. Żeby zbliżyć się do tajemnicy życia, istoty jestestwa. Autor nie przekaże ci jej sedna, bo sam jej nie pamięta, ale krążąc w okół tematu jest coraz bliżej jej rozgryzienia jednocześnie wiedząc, że nigdy nie dane będzie mu poznać ją do końca. Gdyby to trwało dłużej, chociaż trzy sekundy, byłoby to coś jak dostąpić zbawienia na ziemi.
Nikt nie potrafi zobaczyć Świata takiego, jaki został nam oferowany, każdy widzi go inaczej, inne emocje z nim wiąże. Dopiero suma tych wszystkich obrazów ukazuje dzieło w pełnej krasie.
Którego nikt nie docenia.
"Intruz" jest najlepszą książką, jaką miałam zaszczyt przeczytać, i choć od mojego kontaktu z nią minęło już kilka lat, dalej uważam ją za cud.


I ta strata, kiedy nie masz czasu poddać się natchnieniu...



Byłem buntownikiem łagodnym, najłagodniejszym z możliwych, ale krańcowym. Poszedłem do końca. Czy za daleko? Chciałem unieść wszystkie nieszczęścia świata ludzi. I zwariowałem. Ale czy od tego? Nie wiem.
— Edward Stachura
Pogodzić się ze światem

piątek, 18 listopada 2011

Się szło.

Taaak... Szczęście przyjść chciało,
Lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać
Lecz serce mu pękło
Gdy odkrył że we mnie skrę roztlić chce próżno.


Chodzi mi ten fragment wiersza po głowie już chyba od tygodnia... Już prawie zapomniałam, co to znaczy mieć internet. U mnie w domu nie ma obecnie w ogóle dostępu do sieci od prawie dwóch miesięcy, a nikt nie ma ochoty zająć się naprawą. Pewnie to i lepiej, w końcu muszę uczyć się do matury... W każdym razie dorwałam pierwszą okazję skorzystania z tego jakże uzależniającego wytworu naszej cywilizacji, żeby chociaż spróbować napisać cokolwiek po tak długiej nieobecności.

Ostatnio zaczęłam rozważać pomysł napisania książki. I tu mam dylemat: komercha dla kasy czy filozoficzne "bzdety" dla przyjemności...? Co prawda każda moja książka po napisaniu dwóch rozdziałów trafia do kosza, jednak tym razem postanowiłam stworzyć nową historię, zapisać w całości i spróbować zrobić z nią coś dalej... Zdeterminowana może nie jestem, ale uparta i owszem. Muszę tylko mieć dobrą motywację... W każdym razie jak zacznę pisać będę po 1 rozdziale wrzucać tu, na bloga, żeby zobaczyć reakcje ewentualnych Czytelników. Mam nadzieję że ktoś wrzuci dwa słowa do komentarzy.

Matura już tak blisko, a moja wiedza z historii sztuki jest przerażająco mała. Jak się nie wezmę do roboty to o architekturze i ASP mogę sobie pomarzyć... A i stwierdziłam jeszcze, że muszę więcej rysować, co do tej pory prawie kompletnie olałam. Oczywiście gdybym miała kilku przystojnych modeli to z pewnością mój zapał do pracy byłby większy o 1000%, a tak, no cóż... Ile czasu można rysować owoce w salaterce? Na kursie rysunku też nic wielkiego się nie dzieje, dopiero szlifuję podstawy, a już mam ochotę na wieżowce. Tak więc rysunki z kursu odrabiam dzień przed lekcjami i to "na odwal"... Oj marna moja przyszłość...

Ale co tam, jak to mój tato mówi, w tym kraju jest wiele mostów do zamieszkania. To będzie taka prawdziwa próbka życia artysty niedocenionego przez społeczeństwo, z tym że poprosiłabym o trochę częstsze przypływy natchnienia, które są tak cudowne, że aż nie do opisania.

Dziwne rzeczy słyszę ostatnio od ludzi. Ci inteligentni uważają się za debili, głupce szczycą się swoją wiedzą, a nikt nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Niektórzy nawet sami nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy z tego, że są zupełnie inną osobą, niż tą, którą widzą w lustrze. Ktoś jest nieśmiały. No dobra, różni ludzie są na tym świecie, ja jestem nieśmiała. Ale jak się okazuje można być nieśmiałym, bo się sobie wmówiło: "jestem nieśmiały". Przykro mi, ale w jednej chwili siedzisz cicho, w następnej stoisz w centrum uwagi i do wszystkich krzyczysz, a w kolejnej znów siedzisz cicho pod ścianą, to nie jest to żadna nieśmiałość, tylko jakieś dobrowolne ograniczenie charakteru. Nie wiem, dlaczego wszyscy wszystkich okłamują, łącze z samym sobą, dlaczego ja nie jestem wyjątkiem, albo dlaczego miłość nie umiera, tylko się przeobraża w cichsze stadium, zamiast zniknąć raz na zawsze. Nikt nigdy nie ma na nic czasu, a czas = pieniądz, a więc i pieniędzy zawsze brak. Ja nie chce więcej czasu niż dostałam. Gdybym miała go więcej, to tym mniej przeznaczałabym go dla siebie. Pieniędzy też nie potrzebuję. Marzy mi się samochód, ale nie jest powietrzem. Nie muszę płacić za mieszkanie, jedzenie, ciuchy, książki, prąd, gaz, wodę... Za nic nie muszę płacić. A jak dostanę jakieś pieniądze to po prostu nie wiem co z nimi zrobić, nagle wszystkiego mi brakuje, wszystko muszę kupić, a na wszystko nie mam, więc czuję niedosyt, okazuje się, że nie kupiłam nic wartościowego, a pieniędzy znowu nie mam. Błędne koło bez wyjścia, lepiej już oddać je potrzebującym zamiast mnie.
Mi wystarczy powietrze i życzliwi ludzie, a za to się nie płaci. Przyjaciele - za nic bym ich nie oddała. Nie wyobrażam sobie życia bez nich, a w październiku prawdopodobnie każdy pójdzie w inną stronę... Chcę skończyć szkołę, zdać maturę, mieć w końcu długie wakacje i miejsce na wymarzonej uczelni. Ale nie chce tak diametralnie zmieniać wszystkich płaszczyzn życiowych, to jest straszne, tragiczne. Chcę iść dalej, ale żyć tak samo. Kocham zmiany, ale i stabilność. Nie wyobrażam sobie października...

Podziwiam, naprawdę podziwiam tego, kto to przeczytał. Jesteś bardzo wytrwały i nie szczędzisz cennego czasu na takie durnoty jak moje wypociny. Teraz muszę kończyć, bo mam ochotę pisać jeszcze długo długo długo, a to nie będzie dobre dla mojego bloga.

Dziękuję.

"Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok;


Co noc
To szloch
I rozpacz!


Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto!


Zginąć by można jak nic;
Do żył
Jest nóż


Lub w dół
Na bruk
Z wysoka!



Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto!


Jechać by można do miast
Lub w las,
Na błoń;


Na koń
I goń
Nieboskłon!



Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - to warto!
Bardzo to warto!
O tak - to warto!
Jeszcze jak warto!"
(Stachura)