czwartek, 7 marca 2013

Komputer

Mój Kochany Komputerze!

    Wiem, dawno nie pisałam. W zasadzie to wcale do Ciebie nie pisałam, bo, widać, kiedyś miałam jeszcze rozum. Wybacz mi to zaniedbanie. Powiedz mi proszę, co u Ciebie? Jak dyski? A procesor? Opowiadaj!
     U mnie wszystko po staremu. Można by powiedzieć, czas stanął w miejscu... Jak słodko! Naprawdę, wiesz, wiosna, te sprawy, marzec, mój ulubiony miesiąc i tajemnicza data 27, o której nikt nie ma zielonego pojęcia. Uroczo, doprawdy przesłodko. A jak słoneczko ślicznie świeci...
    Jednak nie piszę tego listu tak całkowicie bez powodu. Jak wiesz zresztą, wszystko, co się dzieje, ma jakiś powód: jakąś przyczynę, jakiś cel, do którego dąży, i jakiś skutek, który może się mijać z celem lub go pokrywać. Ja jestem jednak prawnie zobowiązana do wysłania Ci tego listu. Wybacz, ale nie mam dla Ciebie przyjemnych wiadomości. Otóż, informuję: rozwalę Cię kiedyś siekierą. Na początku ucierpi niestety tylko monitor: wiesz, najbardziej na widoku, najczęściej obrywa. Cóż, taka cena sławy. Później oczywiście pójdzie też klawiatura i jednostka centralna, a jeżeli przy okazji ucierpi też moja wspaniała, okazała, pamiątkowa wieża stojąca obok, płakać nie będę. Takie postępowanie w końcu też musi mieć swoją cenę.
      Ogólnie nie zauważyłam w sobie oznak socjopatii (co najwyżej w moim kocie), jednak taki widok zgliszczy pozostawionych po Tobie nie odrzucałby mnie chyba na tyle bardzo, żeby mnie powstrzymać. Nie traktuj tego jak groźby, nie nie. Po prostu jako Twoja dobra znajoma nie chciałam wyjść na Brutusa, chcę Ci dać jakieś przesłanki, że mi ufać za bardzo nie wolno. Zresztą, to tez już chyba powinieneś wiedzieć.
      Tak więc, rozwalę Cię kiedyś siekierą. I będę szczęśliwa.


Pozdrawiam.
Twoja przyjaciółka od serca,
Agnieszka.

P.S. Nie bój się, na razie nie mam siekiery.