czwartek, 17 stycznia 2013

-Ciii...! Słyszysz...?

Piszę, bo mi smutno. O 15 mam kolokwium, a jest dopiero ósma. Normalnie to pewnie spałabym do 14:30, albo siłą zmusiła się do wstania o 12 i powtarzania najtrudniejszych zagadnień, jednak nie jestem w stanie ani spać, ani się uczyć. Kiedyś kochałam ryzyko. Myślę że nadal kocham, choć nie za bardzo mam jak to sprawdzić. Uwielbiałam ten moment, kiedy prowadząc samochód wskazówka prędkościomierza zaczynała przekraczać 120km/h. Tłukły mi się wtedy po głowie słowa taty: "Przez pierwszy rok nie powinnaś przekraczać 100, nie masz jeszcze pełnego wyczucia ani samochodu, ani prędkości". I zwykle w tej kwestii go słuchałam, ale czasami, jak wpadniesz w nastrój, w którym Ci wszystko jedno, niech się dzieje co chce, potrafiłam uśmiechać się na samą myśl, że przecież nie mam nic do stracenia, bo co złego może się stać. Uwielbiałam hazard - wręcz byłam od niego uzależniona. I choć nie miałam możliwości dostać się do jakiegoś porządnego kasyna, zawsze znalazło się kilku chętnych na małą partyjkę. Uwielbiałam łazić po drzewach, siadać w oknie drugiego piętra z nogami zwieszonymi na zewnątrz, a moim największym marzeniem było skoczyć ze spadochronem. Albo czuć ten wiatr we włosach, kiedy biegałam i jeździłam konno, to przyjemne zmęczenie w łydkach po długich i męczących spacerach. I piłkę nożną. Piłka nożna to jedyny sport, do którego się jako tako nadaję. Całą podstawówkę grałyśmy w nogę, a ja byłam z nich wszystkich jedną z najgorszych, zawsze coś spieprzyłam. I co zrobiła mała biedna Agnieszka, która nie umiała kopnąć piłki? Poszła do rodziców, wzięła pieniążki i kupiła piłkę. Znalazła dobre miejsce, sama wymyśliła sobie szereg ćwiczeń i na kilka lat to stało się jej pasją. Nie ważne, jak jej to wychodziło na szkolnym boisku, choć coraz częściej była brana jako jedna z pierwszych, oczywiście zawsze na obronę, bo tylko tam chciała. Chodziło o to, że znalazła sobie zajęcie, podczas którego mogła się zmęczyć tak, że potem przez kilka minut nie dała rady podnieść się z ziemi. I leżała tam, po męczącym ponad wszelką miarę wysiłku, szczęśliwa jak nigdy dotąd. Tak, strasznie brakuje mi piłki nożnej. Choć teraz pewnie i tak już bym się do niczego nie nadała.
Hmm... To  może z drugiej strony. Nienawidzę ciszy. I samotności. Wszyscy mówią: w moim otoczeniu nigdy nie było znajomych do zabawy, więc pokochałem samotność i ciszę, kiedy mogłam/łem czytać książkę, siedzieć na komputerze czy ...(wpisać dowolne zajęcie). W moim otoczeniu było milion znajomych, z milionem głupich pomysłów, oczywiście wszystkich w jak najbliższym czasie zrealizowanych. Ale pamiętam też samotność, kiedy po prostu nie było sposobu, żeby się wydostać z ciszy swojego pokoju. Też często miałam czas tylko dla siebie. I, na przekór wszystkim, nie pokochałam ciszy. Zawsze ją w jakikolwiek sposób zagłuszałam.
Teraz siedzę tu, odkąd tu przyjechałam nikt z moich przyjaciół i dawnych znajomych mnie nie odwiedził, i nie spodziewam się, żeby to kiedykolwiek nastąpiło. Wyjechałam, więc już nie istnieję, po prostu. I co to ma za znaczenie, że mieszkam z chłopakiem i przyjaciółką? Chłopak siedzi na uczelni, prawdopodobnie zdenerwowany, bo zaraz będzie miał wf. Przyjaciółka siedzi za ścianą, prawdopodobnie z laptopem na kolanach i obmyśla kolejny szczwany plan, jakby tu zrobić wszystko żeby nic nie robić. Cisza. Głęboka, zmącona jedynie warczeniem komputera. Jedyna istotą, która wprowadza tak potrzebnego mi do życia hałasu i nieładu w chwilach, gdy siedzę sama, jest mój mały łobuzujący Tarot - kot, którego wszyscy nienawidzą, któremu zawsze się obrywa za nic, często nawet od tej hipokrytki, którą sama jestem. Kot zjadł szynkę ze stołu i rozlał wodę z dzbanka. Czemu? "Bo on mnie nienawidzi, zawsze specjalnie robi mi na złość!!!" Nie. Bo ma pusto w misce, więc zjadł, bo był głodny, bo nikomu nie przyszło do głowy, że od śniadania minęło już kupa czasu. Wody też próbował się tylko napić, a że mamy dzbanek za lekki, który pod niewielkim naporem się przewraca, to już tylko i wyłącznie nasza wina. Ale co z tego? Kot i tak dostanie ochrzan, kilka porządnych klapów w dupę i na czas nieokreślony zostanie zamknięty za karę samotnie w łazience. A jak myślicie, czego nasz kot najbardziej nie lubi? Samotności.
W Warszawie na pewno może być przyjemnie. Pod warunkiem, że masz tu jakiś cel. Moim obecnym celem jest zostać dobrym psychologiem. Dlatego teraz, jak przystało, powinnam siedzieć i uczyć się do kolokwium, bo choć cały materiał mam już dawno przerobiony, to połowy nie pamiętam, a na szczęście nie ma co liczyć. Chciałabym rysować, ale na stoliku koło komputera jest za mało miejsca na kartkę, a poza tym za nisko. Laptopa nie mam, żeby położyć go na normalnym stole i tam porysować, a bez jakiegokolwiek nośnika nie mam, co rysować. Mam dużo książek, które chciałabym przeczytać, jednak nie mam czasu ani możliwości po nie sięgnąć. Zawsze trzeba zrobić obiad, posprzątać, pouczyć się, poczytać coś o psychologii, a jak nawet znajdę chwilę czasu, żeby poczytać coś innego, to mam jeszcze książki w stosiku, które MUSZĘ przeczytać, żeby iść dalej, a ten stosik się chyba nigdy nie skończy. Chciałabym czasami posiedzieć przy komputerze, popisać książkę, pograć w jakąś durną grę czy porozmawiać z kimkolwiek. Tu już bardziej nie mam możliwości niż czasu, choć czasami to mi się udaje. Chciałabym iść na jakiś wolontariat, np. do schroniska, ale nigdzie nie mogę się dostać, bo albo po prostu nie przyjmują, bo nabór zamknięty, albo mnie nie chcą. Mam za dużo czasu. Jak mam coś do zrobienia, to jest ok, jakieś kolokwium do wyuczenia, czy praca do napisania. Ale jak nie muszę robić nic, to marnuję życie na leżeniu czy opieprzaniu wszystkich naokoło. To nie jest dobre, muszę zrobić coś ze swoim życiem, a najlepiej będzie, jak znajdę sobie jakąś dorywczą pracę.
Chciałabym żyć w zgodzie z moimi współlokatorami, ale oni to mają gdzieś. Nie mogę zmieniać nikogo na siłę. W ogóle nie mam prawa do zmieniania kogokolwiek na siłę. Tak więc w mieszkaniu zawsze ktoś na kogoś krzyczy, komuś się coś nie podoba, jak jedno jest w dobrym humorze, to drugie "nie podchodź bo pogryzę". A ja się bujam od jednego do drugiego, próbując utrzymać pokój, lecz po prostu jestem za słaba, nawet na to, żeby z nimi po prostu porozmawiać. Krzyk i cisza, wieczna przeplatanka. Szczerze mówiąc już nie wiem co wolę. Bardzo rzadko zdarza się, żeby wszyscy ze sobą normalnie rozmawiali, chyba że mamy gości. Uwielbiam mieć gości, wtedy wszystko wygląda normalniej.
Nie wiem, czemu napisałam to wszystko. Przepraszam. Ostatnio ciągle przepraszam,. bo okazuje się, że wszystko robię źle. Nawet źle śpię. No cóż, bywa i tak.
Pozwolę sobie wrzucić tu wiersz, którego fragment zacytowała wczoraj koleżanka z roku.


Wisława Szymborska
NIENAWIŚĆ
Spójrzcie, jak wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej - skoczyć, dopaść.


Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny, które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.


Religia nie religia -
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.


Ach, te inne uczucia -
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety?
Porywa tylko ona, która swoje wie.


Zdolna, pojętna, bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronic historii ponumerowała.
Ila dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.


Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piętno.
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.


Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.


Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
- ona jedna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz